Zasadnicza trudność w przypadku wyboru publicznego wynika jednak z dysproporcji między ponoszonymi kosztami a osiąganymi korzyściami przez poszczególnych obywateli, grupy społeczne, wspólnoty terytorialne itp. Sytuacja, kiedy osoba ponosi koszty wytwarzania dóbr publicznych w tej samej wielkości, co osiągane z tego tytułu korzyści, należy do rzadkich. Wynika to z faktu, że między preferencjami poszczególnych osób a preferencjami wspólnoty mogą zachodzić zupełnie podstawowe różnice. Dlaczego np. ludzie samotni, bezdzietni mają ponosić koszty oświaty publicznej, czyli alimentować pośrednio (przez podatki) dzieci innych osób. Albo dlaczego ludzie, którzy nie korzystają – lub korzystają w minimalnym stopniu – z komunikacji publicznej, mają ponosić koszty utrzymania jej z funduszy publicznych. Przykładów takich można podawać wiele.
Wynika stąd, że także w systemach demokratycznych potrzebny jest pewien przymus wobec części społeczeństwa, która dobrowolnie nie byłaby skłonna ponosić kosztów (ciężarów) na rzecz wspólnoty czy społeczeństwa, ponieważ preferencje są zdecydowanie różne.
Zagadnienie to można rozpatrzyć na wielce uproszczonym przykładzie, podawanym w podręcznikach traktujących o teorii wyboru publicznego. Załóżmy, że niewielka wspólnota (sąsiedzi) chce wybudować kort tenisowy do wspólnego użytkowania. Stopień zainteresowania budową kortu jest różny, gdyż różne są możliwości korzystania z niego. Ostatecznie nie każdy członek wspólnoty przed podjęciem decyzji będzie przeprowadzał rachunek kosztów i korzyści. Ustalenie kosztów jest łatwe, gdyż wystarczy wycenić w pieniądzu niezbędne nakłady na budowę kortu. Inaczej jest w przypadku korzyści. Wyznacza się je arbitralnie według oceny każdego z zainteresowanych. Ocena korzyści ma przeważnie charakter jakościowy, chociaż nie wyklucza to włączenia do oceny także elementów ilościowych. Jeżeli np. uczestnicy przedsięwzięcia obecnie muszą dojeżdżać na kort tenisowy, to w rachunku uwzględnią zapewne jako korzyść wyeliminowanie kosztów dojazdu.
Leave a reply